3 ODC. Z CYKLU #SPOŁECZNOŚĆ SALES ANGELS: “POZNAJMY SIĘ”- ROBERT PIWOWARCZYK

Home/artykuł/3 ODC. Z CYKLU #SPOŁECZNOŚĆ SALES ANGELS: “POZNAJMY SIĘ”- ROBERT PIWOWARCZYK

Reklama internetowa to dla wielu przedsiębiorców obecnie “must have” i potężne narzędzie do pozyskiwania klientów. Jednak idąc do agencji z zamiarem podjęcia współpracy bez odpowiedniej wiedzy, można sobie skutecznie zaszkodzić. W rozmowie z naszym gościem poruszamy kwestie dobrych praktyk w branży i podpowiadamy, gdzie szukać rzetelnej informacji. W rozmowie z Marcinem Grelą – specjalista reklamy internetowej, Sales Manager i członek społeczności Sales Angels – Robert Piwowarczyk

Rozmawia Marcin Grela, Sales Angels

Marcin Grela: Cześć Robert! Dobrze Cię widzieć. Dziękujemy, że przyjąłeś zaproszenie. Dzięki tej rozmowie nasza społeczność i z północy i z południa Polski będzie miała okazję Cię lepiej poznać. Powiedz, czym się zajmujesz – jakie stanowisko, jaka branża?

Robert Piwowarczyk: Na dzień dobry to ja dziękuję za zaproszenie!

MG: Wiesz, dziękować możesz sobie bo do tych rozmów zapraszamy osoby, które miały największą frekwencję w uczestniczeniu w spotkaniach w roku 2019. Z tego co pamiętam to pierwszy raz odwiedziłeś nas w 2016 roku….

RP: Tak, to był finał, wtedy występowała Joanna Wazowicz. Pracowałem Asią wcześniej i ku mojemu zaskoczeniu spotkałem ją na finale. Ciebie Marcin pierwszy raz widziała Paulina, która pracowała u mnie jako sprzedawca jak występowałeś po Brianie Tracy’m i to ona powiedziała mi, że słyszała o Sales Angels, i że warto tam się wybrać. I tak się zaczęło!

MG: To jeszcze do tego wrócimy, a teraz porozmawiajmy o Tobie. W jakiej branży pracujesz?

RP: Ja zajmuję się szeroko pojętym marketingiem internetowym i sprzedaję swoje usługi w mediach typu Google, Facebook, Instagram, LinkedIn. Począwszy od zaplanowania komunikacji i strategii jeśli chodzi o marketing, a następnie zajmuję się „efektywną utylizacją” budżetów w systemach reklamowych. (śmiech) To takie moje robocze określenie.

Jeżeli mówimy o Google to również  zajmujemy się pozycjonowaniem stron. Aktualnie ewolucja tej usługi spowodowała, że sporo elementów „on-site” i „off-site” się zmieniła. Ważna jest nie tylko znajomość techniki robienia pozycjonowania, ale też umiejętność pisania artykułów i jak je połączyć z komunikacją, aby była spójność. W agencji w której pracuję idę w kierunku kompleksowej obsługi klienta. Chcemy holistycznie podchodzić do realizacji i dostarczać całość – od kreacji, po efektywne wykorzystanie budżetu. Na koniec również dostarczyć raporty z konkretnymi efektami. Moje zadanie jest takie, że planuję, sprzedaję to co zaplanowałem i mam to „dowieźć” używając kompetencji swoich oraz zespołu. Są to bardzo złożone projekty, szyte na miarę. Mógłbym porównać do dedykowanego szkolenia pod konkretną grupę. I u nas jest podobnie – tworzymy dedykowane akcje marketingowe dopasowane pod sprecyzowane wymagania.

MG: Mhm, rozumiem. Jak to wygląda od strony pozyskiwania klienta? Oni przychodzą do Was czy Wy aktywnie ich poszukujecie?

RP: Są dwie drogi – w pierwszej klienci przychodzą sami i jest to zdecydowana większość.

MG: A skąd się dowiadują?

RP: Głównie z marketingu internetowego.

MG: Umiecie to robić! (śmiech)

RP: Tak, nie jesteśmy tym „szewcem, co bez butów chodził’. Głównie z Google Adsów, z Facebook Adsów, robimy wpisy blogowe. Staramy się doradzać i dzielić wiedzą w formie pisanej, co „dopalamy” reklamami i pozycjonowaniem. Stąd klienci się o nas dowiadują. Dużo klientów nas po prostu zna i jesteśmy polecani. W środowisku branżowym jak ktoś się tym tematem interesuje to będzie naszą nazwę Performance Media kojarzyć.

MG: O to chciałem zapytać – czy bardziej jest tak, że rzeczywiście coś sprzedajesz, czy bardziej odcinasz kupony od tego, że macie dobrze rozkręconą reklamę?

RP: Jeśli chodzi o mnie to jest różnie. Zdarza się odcinanie kuponów bo mam portfel klientów i dużo poleceń.  Często nie starcza mi czasu na to, by opanować obecne projekty i jeszcze brać nowe zlecenia. Oczywiście też aktywnie odzywam się do klientów, których chciałbym pozyskać, natomiast to się nie odbywa w takiej klasycznej wersji, call center powiedzmy, tylko raczej toruję sobie drogę poprzez kontakty. To nie jest sprzedaż nachalna, tylko bardziej networkingowa.

MG: Jednak co by nie mówić, jesteś poniekąd weteranem tej branży, zgadza się? Z tego co wiem, w Performance Media jesteś już bardzo długo, przypomnijmy – ile to już lat?

RP: W tym roku 15 lat.

MG: Dobrze pamiętam, że Wy jako pierwsi mieliście certyfikat Google?

RP: Tak, tak było. I przez kolejne 2 lata po uzyskaniu tej certyfikacji nikt inny go nie miał. Dopiero po dwóch latach się pojawiły się inne agencje. To były też czasy, gdy informowaliśmy ludzi „co to jest w ogóle Google” bo oni znali portale Interię, Onet i WP. Moje pierwsze dni pracy tak wyglądały, że ja opowiadałem ludziom co to jest ten Google.

MG: Ciekawie się słucha takich historii, podczas gdy obecnie 5 letnie dzieci znają nie tylko Google, ale też wiele innych narzędzi…

RP: Tak, one potrafią z nim nawet rozmawiać! (śmiech) Google Asystent to też jest coś, co rozpracowujemy. Nie wiem jak Twoje dzieci, ale moje często z nim rozmawiają zadając nie zawsze mądre pytania (śmiech) i czekają co „sztuczna inteligencja” odpowie.

MG: Tak, u mnie też z nim rozmawialiśmy, ale przyznaję, że u mnie w domu to ja inspirowałem innych głupimi pytaniami (śmiech).
Z czym przychodzą do Ciebie klienci? Jakie mają problemy? Przedstawmy takiego „typowego” klienta.

RP: Mhm, za chwilę to poruszę, chciałbym uzupełnić tylko, że mimo 15 letniej pracy w tej firmie dopiero od 2 lat realizuję nowy projekt, który wymaga ode mnie pozyskania klientów od podstaw. Więc można powiedzieć, że portfel buduję od 2 lat.

Wracając do Twojego pytania z czym przychodzą klienci. Branże są bardzo różne i problemy też. Są klienci, którzy są totalnie nowi w temacie i nie wiedzą jak zacząć. Nowy produkt, nowy biznes i duże pieniądze – to mają, ale nie wiedzą jak zacząć bo nie są w tym doświadczeni. Uważam, że marketing w 80% musi być źródłem pozyskiwania klienta, więc ja muszę sam zrozumieć biznesowo pomysł klienta, zastanowić się czy marketing internetowy będzie miał tu sens i wrócić do klienta i powiedzieć mu prawdę: taka reklama może mieć sens, ale też czasem kompletnie nie. I komunikuję mu jakie widzę lepsze rozwiązania. Są również klienci, którzy mieli dużo doświadczeń z innymi agencjami, ale nie do końca byli usatysfakcjonowani.

MG: Tak, czasem lepiej jest powiedzieć klientowi, że to nie ma sensu. Często się to zdarza, czy raczej jednostkowe sytuacje?

RP: To jest powiązane z tym jak biznes jest ułożony i jakie są możliwości klienta. Ostatnio miałem klienta (producent odzieży firmowej) i doradzono mu, żeby zrobić sklep internetowy bo jego strona miała już 10 lat i była stara. Okazało się, że klient sprzedaje głównie do B2B i nie jest to typowy sklep gdzie kupisz parę rękawiczek i gumowce, tylko to są hurtowe zakupy. Zostałem poproszony o sklep internetowy plus marketing internetowy i ja ten projekt „zaorałem” tj. powiedziałem, że sklepu nie będzie tylko odnowiona strona z katalogiem produktów ale dedykowana nie dla e-commerce bo to nie jest kompletnie „ten” klient. Oczywiście, mógłbym od niego wziąć dziesiątki tysięcy złotych ale po pół roku byśmy się pożegnali z niesmakiem.

MG: No dobrze, to załóżmy, że ja jestem firmą podczas pandemii i chciałbym kupić 200 strojów dla moich kurierów i ja nie mogę tego zrobić bo nie mają sklepu. Czy to nie jest błąd?

RP: W tym przypadku akurat nie bo to są personalizowane zamówienia. Ja widziałem tę firmę od środka i wiem, że on nie miałby od strony produkcyjnej takiej wydolności, by podołać tego typu zamówieniom. Są przypuszczam inne firmy, które są, lecz nie ten klient. Takie zamówienie w tej branży wygląda inaczej niż tak jak to przedstawiłeś, zdecydowanie więcej przyjeżdża zobaczyć jaki jest materiał, otrzymać próbki…

MG: W „normalnych” czasach tak, i rozumiem, że customizowane produkty nie są łatwym towarem dla sklepów online. Wydaje mi się, że pandemia pokazała, że warto jednak mieć sklep.

RP: Dużo zależy od konkretnego klienta. Wracając do wątku odmawiania – często odradzam, gdy widzę przerost oczekiwań, np. gdy ktoś ma 5 tys. złotych i oczekuje zwrotu z inwestycji na poziomie 200% razy wyższym, niż realny, to wtedy komunikuję, że nie spełnię oczekiwań. To nie jest kwestia tego, że marketing internetowy nie jest dla kogoś, tylko, że ma za duże oczekiwania.

MG: To jacy klienci są dla Ciebie najlepsi? Jaki jest Twój idealny klient?

RP: Hm, trudne pytanie.

MG: Cóż, nie mówiłem, że zadaję łatwe (śmiech)

RP: Myślę, że klient przede wszystkim powinien być świadomy. Im więcej wie, o tym, co robimy tym lepiej. Jeśli nie wie to najpierw go szkolę byśmy mogli w ogóle rozmawiać jednym językiem, o przyczynach i skutkach.

MG: To zajmuje Twój czas, dlatego wolisz mieć wyedukowanych klientów…

RP: Mhm, być może jest trudniej bo wtedy pyta o szczegóły, ale jest fair play i nie ma ściemniania. To jest dla mnie najważniejsze.

Nie ma ściemniania na zasadzie, że nie do końca rozumie co kupuje ale i tak mu to opchnę. Nie – coś takiego odbija się na relacjach i tego typu klienci też się do nas zgłaszają, którzy przeżyli rozczarowanie bo np. nie mieli efektów po pozycjonowaniu. I znowu, wracamy do weryfikowania czy takie rozwiązania są dla wszystkich, czy to ma sens.

MG: Dobrze, to do Twoich wskazówek dla klientów jak to weryfikować jeszcze wrócimy. O swoim idealnym kliencie powiedziałeś mi tyle, że ma być świadomy, a mi chodziło bardziej o branże i wielkość firm, czy branża bardziej beauty czy może motoryzacja?

RP: Wielkość raczej się mierzy w obrotach, niż wielkości np. terytorialnej. Dla mnie klientem też jest jednoosobowa działalność gospodarcza, która ma e-commerce ze sklepem online i magazynem. Mówię w tym momencie o sobie, ja w firmie zajmuję się średnimi i większymi projektami. Mamy zespół od „milionowych” zaawansowanych projektów, ale mamy też zespół od średnich i małych.

MG: Taki średni klient to w jakich widełkach budżetu miesięcznego się mieści?

RP: Od ok 3-4 tysięcy. To już może być efektywne. Mam też firmy, które przychodzą z 200 zł i coś chcą… ale to skrajność w drugą stronę i z takim budżetem nie da się nic zrobić. Jeśli chodzi o branżę to mogę po prostu powiedzieć z kim pracuję.

MG: Dawaj!

RP: Pracuję z branżą meblową, beauty, motoryzacyjnymi, technologicznymi, odzieżowymi. Zdecydowana większość to e-commerce czyli sklepy internetowe.

MG: Czyli nie jest powiedziane, że to ma być jedna, tylko przeróżne. Z tego co słyszę to bardziej rynek konsumencki…

RP: Ja bym to podzielił na dwa obszary: jeden to B2C i sprzedaję komplety mebli czy ubrania, a drugi to B2B i sprzedaję urządzenia, które są potrzebne innym firmom do ich ostatecznej usługi. Zajmuję się i takimi i takimi, nie ograniczam się. Mogę powiedzieć, że jakiejś branży nie robiłem, ale to najwyżej się nauczę albo podpytam kogoś z zespołu, kto ją robił. Myślę, że nie ma branży, której nie robiliśmy jako firma.

MG: Już mnie korci, żeby zapytać o jakąś niszową branżę..

RP: Niszowa branża to są na przykład drapaki dla kotów albo kalibracja urządzeń pomiarowych w fabrykach.

MG: I co wtedy? Definiujecie słowa kluczowe…

RP: Tak. Wiadomo, drapaki do bardzo niszowy temat, tylko wybrana grupa osób ma drapaki dla kotów, a kalibrowanie to raczej usługa dla inżynierów, a ja wcześniej nie wiedziałem, że to istnieje.

MG: Krótko mówiąc – nie ważne z jakiej klient jest  branży, ważne, że ma ze sobą kilka tysięcy i idzie z tym do Ciebie, a Ty robisz tak, by jego produkty sprzedawały się lepiej. Wróćmy teraz do wskazówek dla klienta. Zakładam, że nie jest wybitnie wyedukowany, ale też nie jest nowicjuszem. Jakie miałbyś wskazówki dla osób, które zastanawiają się czy iść w stronę marketingu internetowego?

RP: Trzeba bazować na wyczuciu.

MG: Okej, ja przychodzę do Ciebie i zastanawiam się czy produkt w postaci np. Akademii Sales Angels, czy powinien być promowany w internecie czy też nie? Jak to ocenisz?

RP: Musimy się „zbriefować”. Odpowiedzieć sobie na pytanie czy taki produkt jak ten ma w internecie konkurencję,? Jeśli jakoś się promuje – to co robi?

MG: A jeśli robi to się wycofujemy czy wtedy tym bardziej robimy?

RP: To trzeba zgłębić. Zdarza się, że robią, a to nie ma sensu. To nie jest jednoznaczna sytuacja pt: „Jak Janusz za płotem robi marketingi to ja też muszę”. Może być tak, że inni nic nie robią i Ty będziesz pierwszy. Zazwyczaj jeśli kilku „graczy” też to robi, to jednoznaczna podpowiedź, że ja też powinienem to robić. Wskazówka: Patrzymy na konkurencję.

Teraz budżet. Samodzielnie ciężko jest ocenić ile kosztuje usługa reklamy internetowej. Można zwrócić się do dwóch, trzech agencji i zapytać, aby mieć orientację w terenie ile co kosztuje.

MG: Mam wybrać tę najtańszą? Jako przedsiębiorca poszukujący agencji skąd mam wiedzieć, że to akurat Robert Piwowarczyk jest odpowiednią osobą, a nie firma XYZ? Na co zwrócić uwagę?

RP: Najważniejsza jest wiedza i doświadczenie co widać w podstawach sprzedaży, czyli też to, o czym mówi się na Sales Angels. Na przykład – ktoś robi Ci brief, wypytuje i na koniec upewnia się, czy to rozwiązanie na pewno jest dla Ciebie. To już jest punkt na plus dla tej osoby/sprzedawcy. Jeśli przychodzisz po usługę, a ktoś odpowiada: „Proszę bardzo, na półce stoi rozwiązanie 1 i 2 i proszę wybrać” – w Twoich oczach powinien być skreślony.

MG: Czyli oceniam na bazie tego, czy ktoś się mną interesuje, zadaje mi pytania, chce poznać nasze wyzwania.

RP: Tak. I proponuje coś dopiero jak przemyśli, nie ma gotowych paczek.

MG: Dobrze, a czy coś jeszcze? Wiem już, że lepiej nie korzystać z usług osób, które proponują mi szablony.

RP: Na pewno trzeba zwrócić uwagę czy agencja ma doświadczenie w temacie. To widać i czuć w rozmowie lub twardo weryfikując np. po certyfikatach samej firmy i jej specjalistów. Wybierałbym agencje, którą mają status „Partnera Google” ew. jak my Partnera Premium Google, czyli takie agencje, które mają doświadczenie nie tylko na małych ale na większych projektach. Swoją drogą Google certyfikacją pośrednio je poleca… Reasumując – to zależy od sytuacji.

MG: (śmiech) Widzę, że z Ciebie wytrawny konsultant, bo im większe się ma doświadczenie, tym bardziej to „zależy” pojawia się częściej. Zapytam z innej strony – co najbardziej lubisz w swojej pracy?

RP: Hm.. może nie tyle w mojej pracy, co w ogóle w życiu to lubię poczucie sprawczości. Gdy to co robię przekłada się na konkretny efekt, że ja mam na coś wpływ, że z moim głosem liczy się zarząd firmy. Motywują mnie też efekty np. jakiegoś wzoru na sprzedaż w internecie, który wymyśliłem, wdrożyłem w zakresie danego budżetu i on działa. W tej pracy lubię też elastyczność czasową, bo wiele zadań mogę zrobić bez interakcji z zespołem, dużo mogę wykonać poza standardowymi godzinami pracy. Trzecia fajna rzecz, to w nawiązaniu do tego nowego projektu, w którym uczestniczę, to fakt, że właśnie takie nowe projekty się pojawiają, a za nimi nowi ludzie, nowe biznesy – to mnie mocno nakręca!

W ciągu swojej ścieżki zawodowej nabyłem też doświadczenie managerskie i lubię w sobie to, że ja widzę jak mogę pomóc nie tylko marketingowo. Zdarza się, że przy projektach zaczynamy od głębokiej rozmowy, w której poruszamy m.in. „Czy szef danej firmy w ogóle jest szefem firmy?” Zaczynaliśmy od układania procesów, sprawdzenia jak działa biznes i dopiero potem zaczynała się praca.

MG: Mhm, czyli masz kompetencje doradcy też, a to łączy się z tą Twoją chęcią sprawczości, o której wspominałeś..

RP: Tak, to jest mój interes na końcu, żeby nam się dobrze współpracowało.

MG: A czy zdradziłbyś nam swój największy sukces zawodowy? Przypominasz sobie jakiś szczególny „deal”?

RP: Jest kilka takich realizacji, którymi mogę się pochwalić. Miałem taki projekt, który „dogrywałem” 2 lata. To było nietypowe. Wziąłem to, bo była to realizacja złożona, za duże pieniądze. Wiedziałem, że muszę tego dopilnować. I ja dla klienta wykonałem pro forma bardzo dużą ilość pracy. Było to związane z dofinansowaniem z Unii Europejskiej i z edukowaniem go. Wyszło na to, że zrobiłem konspekt na 60 stron i przeszkoliłem wszystkich, którzy mieli brać w nim udział. I ten projekt został zrealizowany rok temu po 2 latach pracy, był wysokomarżowy dla nas. Projekt został zrealizowany przeze mnie się nie dlatego, że byłem najbardziej konkurencyjny. Było dość nieszablonowo. Szefowa tej firmy zaprosiła mnie po podjęciu decyzji na spotkanie i powiedziała tak: „ Pan nam sprzedał całe swoje know-how, Pan nam zaufał, że wejdziemy w ten projekt, a nie mieliśmy pieniędzy, dlatego te budżety idą do Was.” To był ewenement.

MG: Piękny przykład naszego hasła „Sprzedawanie to Pomaganie” w praktyce.

RP: Tak. Nie wiem, czy mógłbym doradzić komuś taki sposób postępowania, bo też to była bardzo wyjątkowa osoba, która jest bardzo uczciwa i honorowa. Ludzie są różni, a w tym przypadku sprawdziło się moje przeczucie.

MG: Trzeba się znać na ludziach.

RP: Tak.

MG: Jednak to jest ryzykowne i trzeba pamiętać, by nie wpaść w pułapkę darmowego konsultanta i wiedzieć z kim dzielić się swoją wiedzą i co można powiedzieć. Nie wszystko wszystkim. Bardzo pouczająca ta Twoja historia i kojarzy mi się silnie z naszym hasłem. Skoro o tym mowa, to czy w ciągu tych 4 lat, gdy jesteś członkiem społeczności i jesteś na prawie każdym spotkaniu (śmiech), znajdzie się jakieś szczególne, które Ci dźwięczy jeszcze w uszach? Kto był taki wartościowy dla Ciebie?

RP: Ja przeszedłem wiele szkoleń i widziałem wiele rzeczy, a Sales Angels jest dla mnie miejscem gdzie zawsze coś nowego i ciekawego coś dla siebie dostrzegę. Do tej pory najbardziej przełomowym momentem był Nikolay Kirov i jego FRIS. (2017 rok) Użyłem potem tej metodologii wewnątrz firmy i uzyskałem ciekawe informacje. Wyłuskałem wszystkich tych „laborantów”, którzy rozkładają „włos na sto, nie na czworo”. Dzięki temu udawało mi się skracać dyskusje o niczym i przyspieszyło rozwój projektów.

MG: Czy jeszcze jakieś inne spotkanie było wyjątkowe?

RP: Ciekawie wypadł na spotkaniu Bogdan Sosnowski. Podobał mi się sposób, w jaki prowadził spotkanie – najpierw odniósł się do historii, potem przeszedł do merytoryki i zakończył spójną klamrą znów odnosząc się do historii. Podobnie spójny jest Andrzej Cichocki, on również jest jednym z tych trenerów, którzy zapadają w pamięci. Muszę też wspomnieć naszego „eksperta od słuchania” – Gwiazdor gwiazdorów – Tomasz Zieliński (śmiech).

MG: Rekordzista Sales Angels w naszej 5 letniej historii!

RP: Tak, uczy słychać i równie dobrze słucha się jego samego. Nie wiem jak to robi.

MG: Korzystając z tego, że jest czas urlopowy i mamy czas na książki powiedz jaka jest Twoja ulubiona pozycja do przeczytania, którą rekomendujesz?

RP: Wiesz co, ja nie jestem książkowy. Zazwyczaj sięgam po książkę, gdy mam do rozwiązania jakiś problem. I taka książka, która mi pomogła mocno to „Zjedz tę żabę” Briana Tracy’ego. Jest to tak prosto przekazane, że jest to wręcz genialne. Ona faktycznie pomaga.

MG: A czy czytasz jakieś blogi, kanały na YouTube? Miejsce skąd pozyskujesz wiedzę, na przykład branżową. Nawet jak się ma wieloletnie doświadczenie to jednak cały czas tę wiedzę się pozyskuje, np. kolegów, czy konkurencji. Oczywiście też z Sales Angels (śmiech.)

RP: To wiedzę branżową to na bieżąco aktualizuję w Akademii Google bo taką prowadzą. Nie musisz być agencją żeby mieć dostęp do takich dobrodziejstw. Jeśli chodzi o Facebooka to również udostępniają materiały i szkolenia, np. Facebook for Business. Trzeba wybierać bo wiedzy jest „dużo za dużo” żeby móc posiąść całą. Są też branżowy wydarzenia – jedno ze słynniejszych „I love marketing” – tam jest dużo wymiany eksperckich komentarzy, są też branżowe czasopisma. Korzystam też z narzędzi, które są często darmowe a dają dużą wiedzę np. Google Trends, Similarweb czy już bardziej zaawansowane do SEO Senuto.

MG: Świetnie, podaj kilka tytułów! Właśnie o to chodzi, czytają nas różni ludzie, szukają inspiracji.

RP: To na przykład magazyn „Social Media Manager”, albo „Online Marketing”. Mogę też polecić na początek przygody z pozycjonowaniem książkę do SEO – „ Seo playbook”.

MG: Teraz już bardziej wiemy kim jest Robert Piwowarczyk. Kończąc powoli chcę Ci bardzo podziękować za naszą rozmowę i zapytać czy masz jakieś motto dla Ciebie? Coś co towarzyszy Ci od wielu lat i jest częścią Ciebie?

RP: Ja nie lubię utożsamiać się z cytatami. Żyję w taki sposób, że nie ma rzeczy nie możliwych. Po prostu. Chcieć to móc i jeśli masz wewnętrzną motywację by coś zrobić – to jest ta moja sprawczość – to to osiągniesz.

MG: A jest jakieś marzenie, którym chcesz się podzielić?

RP: To są dwie rzeczy.

Jedna to jest plan, by zabrać, żonę do Stanów Zjednoczonych bo dawno temu jej to obiecałem, pewnie jak dzieciaki podrosną będzie to bardziej realne.

Druga rzecz to w nieco dalszej perspektywie czasowej oldtimer – infrastrukturę już mam, garaż itp. Brakuje nieco czasu i nie mogę się zdecydować czy pójść w klasyka PRL czy „zachodni” luksus lat 70-tych

MG: My, jako Sales Angels serdecznie Ci tego życzymy, by te marzenia się spełniło! Sprzedawaj dzielnie i stawiaj sobie duże cele. Skoro nie ma rzeczy niemożliwych to również to!

RP: Dzięki!­­­­­

 

Książki, które poleca Robert:

„Zjedz tę żabę” – Brian Tracy

„Zaczynaj od dlaczego. Jak wielcy liderzy inspirują innych do działania” – Simon Sinek

 

Linki:

https://www.linkedin.com/in/robert-piwowarczyk/

 

Zapraszamy do Społeczności Sales Angels!

https://www.linkedin.com/company/sales-angels-spolecznosc-ludzi-sprzedazy

https://www.facebook.com/SalesAngels