W życiu nie ma nic „instant”. Sukces to upór, ciężka praca i dostarczanie najlepszej wiedzy. Szczególnie w dziedzinie finansów, gdzie często złożoność wyzwań wymaga specjalistycznej wiedzy z kilku obszarów. W rozmowie z naszym gościem poruszamy zawiłe przypadki ubezpieczeń i finansowych pułapek, na które każdy z nas może się natknąć jeśli odpowiednio wcześnie o to zaplecze nie zadba. W rozmowie z Marcinem Grelą – specjalista ds. finansów i członek społeczności Sales Angels – Michał Trędowski
Rozmawia Marcin Grela, Sales Angels
Marcin Grela: Cieszę się, że możemy się w końcu spotkać. Witam Cię w cyklu wywiadów ze społecznością Sales Angels!
Michał Trędowski: Ja również dziękuję bardzo za zaproszenie, że mogę się z Wami widzieć zwłaszcza po tej przerwie!
MG: Dokładnie. Nasze ostatnie spotkanie było w Gdańsku z Tristanem Tresarem i jego „algorytmią sprzedaży” w marcu tego roku. Szczęściarze z Was! A Ty Michał jesteś bardzo błyskotliwym facetem bo jako jeden z nielicznych odgadłeś wtedy zagadkę naszego eksperta. Pamiętasz o co chodziło?
MT: Była to gra w karty. Trzeba było tak je wybierać z puli grając z przeciwnikiem, by być osobą, która bierze ostatnią kartę.
MG: Tak, trzeba było wygrać, ale jednocześnie umieć wyjaśnić, dlaczego się wygrało. Wielu ludzi w sprzedaży potrafi sprzedawać, ale nie potrafi powiedzieć jak to robi i uczyć tego potem innych. U Ciebie natomiast widzę, że Ty wiesz dlaczego ktoś od Ciebie kupuje i potrafisz potem tego uczyć. Powiedz na początku czym się zajmujesz?
MT: Najprościej ujmując: zajmuję się doradztwem finansowym i szeroko pojętym consultingiem dla małych i średnich przedsiębiorstw. Dbam o bezpieczeństwo i płynność gospodarstw domowych i małych firm tworząc długofalowe plany finansowe w oparciu o wiedzę z pogranicza finansów, podatków, prawa oraz dziedziczenia. Podpowiadam jak przygotować się na te rzeczy, które mogą się pojawić w życiu (chociaż nie muszą), żeby zabezpieczyć się na przyszłość.
MG: Powiedz proszę konkretnie – z czym przychodzą do Ciebie klienci? Sami przychodzą do Was, czy aktywnie cały czas poszukujecie?
MT: Na ten moment głównie pracuję ze stałymi klientami, a nowi sami do mnie przychodzą. Zbudowałem sobie markę osobistą na tyle, że klienci sami się zgłaszają i od kilku lat nie szukam aktywnie klientów. Jeśli rozmawiamy o docieraniu do nowych klientów to angażuje się bardziej w projekty o większym zasięgu lub tworzące coś nowego na rynku, np. aktualnie tworzymy usługi doradcze online dedykowane dla lekarzy. Aktywnie działamy również na wszystkich targach nieruchomości. Aktualnie tworzę wraz z Akademią.pl Szkołę Finansów online, która ma ułatwić wielu ludziom zarządzanie swoimi finansami. Wiadomo, dla większego wpływu i z myślą o docieraniu do klientów dla mojego zespołu, który cały czas rośnie.
MG: Czyli z jednej strony jesteś handlowcem, a z drugiej managerem, który zarządza zespołem, tak?
MT: Tak, tak naprawdę teraz bardziej szkolę ze sprzedawania, wdrażam nowe osoby. Skupiam się na części doradczej niż sprzedażowej ze względu na to, że rozmawiamy o wieloletnich współpracach z klientami, gdzie więcej się „załatwia” czy realizuje plany niż sprzedaje.
MG: To dalej jest sprzedaż! Z Twojej wypowiedzi wybrzmiała ciekawa wskazówka dla czytających: Często jest tak, że jak zaczynamy projekt to sprzedajemy aktywnie wychodząc do klientów, ale po latach wyrabiania marki (jeśli robimy to dobrze) klienci przychodzą sami – wracają do nas bądź z rekomendacji.
MT: Tak, zdecydowanie, do tego zmierzałem! To, co robimy teraz to zupełnie inny rodzaj sprzedaży niż był na początku. Ja uważam, że dzisiaj sprzedawcą jest każdy, kto pracuje z klientem, kto ma swój biznes. Jeśli przedsiębiorca nie sprzeda swoich usług to może mieć najlepszą jakość, ale nikt się o niej nie dowie. Znam wielu specjalistów, którzy mają ogromną wiedzę, ale nie wychodzą ze swoją usługą do klienta, nie sprzedają się „strzelając sobie tym w kolano” mówiąc kolokwialnie. Uważam, że sprzedawać powinien uczyć się każdy Jeśli rozmawiamy o sprzedaży w kontekście pozyskiwania nowych klientów, to pracując długo w jednej branży, tak jak powiedziałeś, ciężar czasu jaki się na to przeznacza, zmniejsza się stopniowo i przenosi na inne elementy.
MG: Nasuwa mi się kolejna refleksja. Warto też być cierpliwym i wytrwałym w ramach tego co się robi, to często efekty widzi się po latach ciężkiej „harówy’. Jak w każdym biznesie – najpierw musimy od siebie dużo dać, by potem mieć z górki. Zgodzisz się z tym?
MT: Tak! Masz rację w 100%. Z moim zespołem pracuję w bardzo transparenty sposób. Bezpośrednio mówię, że nie wyobrażam sobie teraz, by pracować wciąż jak kiedyś! Ostatnio wspominaliśmy z kolegą pierwsze miesiące pracy i jak pokonywaliśmy 5 czy 6 tysięcy kilometrów miesięcznie do każdego klienta, który wykazał choćby chęć rozmowy. Zaczynając w jakiejkolwiek branży musimy być gotowi na duży wysiłek.
Chciałbym dać tutaj drugą podpowiedź dla czytających, szczególnie dla młodych ludzi. Często jest tak, że młode osoby mają pasję do działania, wielką kreatywność, świeżość spojrzenia i dobre podejście do technologii. Jednak widzę też w ich nastawieniu pewną przeszkodę. Mianowicie: myślą, że coś będzie „instant”, że będzie „od razu” bo są przyzwyczajeni, że w czasach internetu mają wszystko na wyciągnięcie ręki i przekładają to na życie, np. myślą, że jak zaczynają biznes to sukces przyjdzie do razu, a tak nie będzie. Najpierw trzeba coś z siebie dać, by potem brać.
Widzę też taki strach u nowych osób, boją się zaangażować, wyjść ponad przeciętność. A tak szczerze to początki to nic innego jak z jednej strony statystyka, czyli odpowiednia ilość prób i szlifowanie, poprawianie tych prób. To się odnosi poniekąd do tej gry Tristana Tresara, o której rozmawialiśmy na początku – jedyny sposób na odkrycie mechanizmu tej gry to wykonanie odpowiedniej liczby powtórzeń w różnej konfiguracji. Tak sprawdzamy co działa, co nie działa.
MG: Czyli podpowiedź do wszystkich osób zaczynających biznes bądź zmieniających branżę będzie taka: „Frycowe trzeba płacić” – najpierw trzeba popracować zanim przyjdą owoce. Skoro mówisz o doradztwie finansowym to przypomniało mi się jak kiedyś sam pracowałem w tej branży, długo przed powstaniem społeczności Sales Angels.
Pamiętam jak nazywaliśmy się doradcami finansowymi, w zanadrzu mieliśmy kilka produktów, a miało się chęć sprzedawać jeden – ten, który był najbardziej opłacalny. Od razu mówię, to nie jest uszczypliwość z mojej strony bo widzę jak ta branża się zmienia z czego się bardzo cieszę. Powiedz proszę jak to wygląda dzisiaj od strony produktów, które sprzedajecie. Jak rynek się zmienił? W jakich sprawach można do Ciebie przyjść?
MT: Tak naprawdę ze wszystkim. Mogę powiedzieć, że w tym momencie mamy najbardziej kompleksową usługę doradczą w Polsce, począwszy od najdrobniejszych rzeczy jak ubezpieczenie samochodu czy nieruchomości, poprzez ubezpieczenia na życie, te proste i skomplikowane, jak np. niezdolność do wykonywania konkretnego zawodu.
Podam przykład: jest ogromna różnica między niezdolnością do pracy, a niezdolnością do wykonywania zawodu. Brzmi bardzo podobnie ale zapis w ogólnych warunkach ubezpieczeniowych jest kompletnie różny. Weźmy na tapetę np. przypadek gdy chirurg nadwyręży sobie nadgarstek i przez kilka miesięcy nie może wykonywać swojej pracy, to czy on dostanie odszkodowanie? Niezdolny do wykonywania zawodu jest – to fakt, ale w żadnym wypadku nie jest niezdolny do wykonywania pracy. Może zostać np. telemarketerem bo drugą rękę ma sprawną.
MG: Bardzo ciekawy przypadek. Masz takich więcej?
MT: Tak, mam ich całe mnóstwo w zależności do czego chcemy się odnieść. Kolejny przykład: trzeba uważać na różnicę między wartością rzeczywista, a odtworzeniową. Wyobraź sobie, że idziesz do sklepu i kupujesz MacBooka bo jesteś grafikiem komputerowym i wydałeś na niego 25 tysięcy. Nazajutrz sprzęt się spalił. Pytanie do Ciebie – dostaniesz za niego 25 tysięcy odszkodowania czyli tyle, ile wynosi jego wartość odtworzeniowa, czy dostaniesz 12, 5 tysiąca bo w momencie rozpakowania sprzętu jest to już produkt używany i dwukrotnie traci na wartości?
MG: Ej, świetne! Z Tobą trzeba będzie zrobić na ten temat oddzielny webinar! (śmiech)
MT: Tak (śmiech). Tak jak widzisz, w zależności do tego co dla danego klienta jest istotne przy ubezpieczeniu, tak będziemy komponować naszą usługę.
MG: Mhm, porozmawiajmy o innych korzyściach dla klienta. Ja sam widzę po sobie, że dużo spraw załatwiam dziś zdalnie korzystając z systemów np. bankowości elektronicznej, gdzie z usługi korzystać można bez konsultacji z doradcą, ale patrząc na przykłady od Ciebie myślę, że jednak dobrze jest skonsultować wybór ubezpieczenia ze specjalistą.
MT: Tutaj odpowiadasz na pytanie dlaczego taka usługa nie jest popularna online. Tej części doradczej nic Ci nie zastąpi – żaden komputer, żadna platforma. Dziś to nie jest kwestia tego, czy produkt jest dobry, czy zły. Oczywiście jest grupa produktów, których założeniem jest wyciągnięcie od klienta pieniędzy bez korzyści dla niego i w ogólnych warunkach mają niekorzystne zapisy. Natomiast większość problemów, z którymi przychodzą do mnie klienci z wcześniejszymi umowami to nie jest to, że zostali oni oszukani, tylko produkt nie jest do nich dopasowany.
Kolejny sektor, gdzie warto jest dobrze się doradzić przed wyborem pakietu ubezpieczeniowego to zabezpieczenie sukcesji w firmie. Temat stał się istotny najpierw 2 lata temu, w momencie gdy konstytucja dla biznesu wprowadziła takie pojęcie jak zarządca sukcesyjny i prokurent nawet w jednoosobowej działalności gospodarczej. Nagle okazało się, że ludzie nie mają o tym pojęcia. Przykład: jeśli przedsiębiorca umarłby to wraz z nim ginie jego pesel. W tym samym momencie przestaje istnieć jego firma i rodzina zostaje wtedy z problemami, np. przetargami, w których firma brała udział, a były kary umowne, albo rodzina nie ma koncesji na produkt, który był sprzedawany. Jest wiele stacji benzynowych w Polsce, gdzie pod stacją leży paliwo warte miliony i nie można go sprzedać bo zmarł przedsiębiorca, stracił koncesję, a rodzina nie ma miliona, by kupić nową.
Miałem niedawno rozmowę z moim klientem. Nie ma kosztów stałych, pracowników, obciążeń, bierze udział głównie w przetargach, które wygrywa.
Mówi do mnie tak:
– „Jak mi się coś stanie to moja rodzina jest zabezpieczona. Mamy jakiś prywatny majątek, firmy może nie poprowadzą, ale przeżyją z tego co mamy.”
I ja w odpowiedzi na to:
– „Okej, a powiedz mi czy jak masz te przetargi to masz tam kary umowne.”
– „No mam.”
– „To podlicz mi te kary umowne.”
Podliczył te kary, wyszło mu 5 milionów.
Rodzina prywatnego majątku ma jakieś 2 miliony. I sytuacja, w której ten klient umiera i firma przestaje istnieć powoduje, że rodzina musi to uregulować.
MG: Jakie inne produkty jeszcze oferujecie?
MT: Wszelkiego rodzaju kwestie kredytowe – hipoteczne, inwestycyjne, gotówkowe. Branie nowych, wyprowadzanie klientów z niekorzystnych zobowiązań, obniżanie kosztów. Bardzo często jest tak, że klient do mnie dzwoni i chce coś konkretnego, ale z założenia moja usługa jest kompleksowa. W myśl zasady: „Lepiej zapobiegać niż leczyć” i po drugie dlatego, że finanse to zespół naczyń powiązanych. Nie da się tutaj jak w sklepie przyjść, wziąć kredyt i zostawić klienta z tym kredytem samego.
MG: A jak wygląda Twoje wynagrodzenie? Klienci Ci płacą za doradztwo, czy to jest kwestia prowizji od sprzedanych produktów?
MT: Jest to prowizja od sprzedanych produktów i to mnie „zmusza” do tego, żeby dostarczyć rozwiązanie, które będzie klienta satysfakcjonować. Jak nie kupi będzię zadowolony – nie zarobię. Wiem do czego zmierzasz! (śmiech) Rodzi się pytanie: „ Skąd pewność, że polecę coś najkorzystniejszego?”
MG: Nie, nie, o Ciebie się nie martwię!
MT: Wiem wiem, o rynek. W ostatnich lata pojawiły się regulacje w prawne ze strony KNF (Komisja Nadzoru Finansowego), które np. ujednolicają prowizje za kredyty, towarzystwa już nie mogą przekonywać do sprzedaży ich rozwiązania poprzez obietnice wakacji i innych. Jeśli chodzi o niezależnych doradców i pośredników jak ja to poruszamy się po całym rynku. Wciąż zdarzają się na rynku „Czarne owce” ale to są sporadyczne przypadki.
MG: Czyli jest lepiej. Myślę, że możemy podsumować wątek produktów i usług, jak ktoś z Trójmiasta (ale nie tylko) będzie szukał pomocy w wymienionych aspektach to śmiało może się do Ciebie odzywać. Polecam, słychać, że znasz się na tym co robisz!
MT: To ja tak off-topic zapytam – dlaczego jeszcze nie jesteś moim klientem? (śmiech)
MG: (śmiech) może dlatego, że poznałem innych wcześniej! To temat na później, wróćmy do wątków, które nas interesują. Co zmieniła pandemia w Twojej branży?
MT: Przede wszystkim to, że dystans przestał być problemem. Tak jak powiedziałeś wcześniej – ktoś nie musi być z Trójmiasta, byśmy mogli go obsłużyć. Do tej pory też miałem klientów z całej Polski, ale to zwykle też wiązało się z tym, że trzeba było gdzieś podjechać, się spotkać. Pandemia na pewno zwiększyła wśród ludzi świadomość w dwóch kwestiach: potrzeba ubezpieczania na życie, zabezpieczenia rodziny, sporządzania testamentu. Druga rzecz jest taka, że pandemia uświadomiła ludziom, że jednak dobrze jest mieć tzw. „poduszkę finansową”. U przedsiębiorców pojawiła się potrzeba budowania prywatnego majątku, prywatnych aktywów. Użyję metafory – pandemia pokazała, że mogą się zdarzyć „czarne łabędzie” lecz nie wolno nam myśleć tylko o „czarnych łabędziach” bo są też słonie na horyzoncie. Są to rzeczy, które z dużym prawdopodobieństwem się wydarzą, ale dziś są na tyle daleko, że są małe i się nie martwimy. Lecz jak będą blisko i będą duże, to już jest za późno, by uciec przed stratowaniem.
MG: Mhm, dla tych wszystkich, którzy nie wiedzą skąd porównania polecamy książkę „Czarny łabędź” której autorem jest Taleb Nassim Nicholas. Mówimy tu o wydarzeniach, które są nieprawdopodobne, by miały miejsce, a jednak się pojawiają i zmieniają całkowicie naszą percepcję i plany.
MT: Dokładnie. Niektórzy ludzie musieli przeżyć 2-3 miesiące bez pracy. Idąc krok dalej – tym, którzy poduszki nie mieli ciężko było „przeżyć” pandemię! Ci, którzy mieli trochę więcej niż minimum, aby przetrwać, czyli mieli „górki” – na pandemii wygrali. Spójrzmy co się dzieje na giełdzie. Jeśli ktoś miał jakieś oszczędności to można było np jakąś część z nich przerzucić na giełdę. Wiele firm wyprzedawało swoje nieruchomości po niższych cenach, można było naprawdę atrakcyjnie je nabyć. W myśl zasady Warrena Buffeta: „Kupuj gdy leje się krew” to jest właśnie sytuacja, gdy możemy wygrać na pandemii. Jeśli mamy wolne aktywa, gotowe na nadarzające się okazje to to jest dobry moment. Ja swoich klientów też edukuję, by mieli takie wolne środki i okazje łapali za rogi.
MG: No dobrze, myślę, że dużo już powiedzieliśmy o pandemii i produktach. Powiedz mi więcej o Twoich klientach – kto do Ciebie przychodzi? Kto jest Twoim typowym klientem?
MT: Pracuję obecnie z 3 grupami zawodowymi, a to dlatego, że trochę się „wtargetowałem” w te grupy. Są to lekarze – osoby, które mają mało czasu, swoją wąską specjalizację i mają dużo nadwyżek finansowych, których nie wiedzą jak wykorzystać. Druga grupa to marynarze. W Trójmieście jest ich dużo. To bardzo specyficzna branża i jeśli nie zna się jej zasad to nie da się dobrze doradzić. Trzecia grupa to przedsiębiorcy – mikro, mali i średni. Tam mieszają się kwestie i prywatne i firmowe i chyba nikt, kto prowadzi biznes nie powie, że „biznes biznesem” i gdy wychodzi z biura to się od niego odcina. Życie domowe i praca się przeplatają, a im więcej jest tych płaszczyzn, gdzie można popełnić błąd, tym bardziej trzeba dbać.
MG: Teraz już mamy jasność czym się zajmujesz i dla kogo to robisz. Chcę zapytać teraz o Michała Trędowskiego w oderwaniu od branży – co Ty osobiście lubisz w tym co robisz?
MT: Hm, kilka rzeczy. Bardzo lubię to, że buduję długofalowe relacje z klientami. To owocuje np. w momentach, gdy ja potrzebuję pomocy to mając klientów z różnych branż, jestem w stanie załatwić sobie wiele rzeczy.
MG: Co masz na myśli? Podasz przykład?
MT: Hm, tutaj wchodzimy w bardzo osobistą sferę. Parę lat temu zachorowałem. Procedura standardowa przy moim schorzeniu tj. kamienie nerkowe wyglądała tak, że najpierw wizyta u jednego lekarza, potem USG, potem znów lekarz rodzinny i możliwie, że na końcu urolog. Z takim bólem jak miałem nie sposób było wytrzymać. No i moja klientka lekarka załatwiła mi wszystko w weekend – leżałem na oddziale, miałem wszystkie badania i udało się bezoperacyjnie mnie z tego wyciągnąć. Po kilku dniach mogłem normalnie funkcjonować. Drugi przykład to moja relacja z klientem, który ma firmę budowlaną i pomaga mi w kwestiach remontów z nieruchomościami, w które inwestuję. Czasem coś się dzieje, coś trzeba naprawić, podjechać, ja mu ufam w tych kwestiach.
MG: Czyli doceniasz te różnorodność, jak czasem te relacje zawodowe przeplatają się z tymi pozazawodowymi.
MT: Tak. To jest to co lubię. Lubię też rozwiązywać skomplikowane przypadki. To mi daje ogromną satysfakcję i karmi moją ambicję, czasem wręcz przesadną. Lubię to uczucie, że wiem, że nie każdy doradca by wpadł na to rozwiązanie. I to co jeszcze lubię, to każdy telefon od klienta, który dzwoni z polecenia innego mojego klienta. To tzw. „bierne polecenie” – dla mnie to największa gratyfikacja. I ostatnia rzecz jaką lubię to to, że sam jestem sobie sterem i żeglarzem, Panem swojego grafiku. Na tym etapie mogę wybierać kiedy i z kim pracuję.
MG: Z tego co słyszę dużo pracujesz. Jak w okresie wakacji dzwoniłem kilkukrotnie to Ty zawsze w pracy! (śmiech) Inni mają urlopy, a Michał nie. Jak słyszę stwierdzenie, że „jestem Panem swojego czasu” to w głowie mam osobę, która pracuje 4 czy 5 h dziennie bo więcej nie musi. A jak wygląda Twój licznik?
MT: Z reguły koło 10, ale obronię się cytatem (śmiech). „Przedsiębiorca to ktoś, kto rezygnuje z pracy 40 godzin tygodniowo po to, by pracować 60 godzin tygodniowo.”
Trochę mi teraz przyganiasz bo jesteś krótko po urlopie, ale oboje doskonale wiemy, że wtedy gdy nie jesteś na urlopie to też nieraz o godz. 22:00 rozmawialiśmy na ten temat.(śmiech)
MG: (śmiech) To było piękne! Dobra, zasłużyłem na taką odpowiedź. Tak, my przedsiębiorcy mamy taką przypadłość, że lubimy robić rzeczy fajne i kwestia czasu jest dla nas wtórna. Ty jesteś przykładem takiego nowoczesnego handlowca i managera w jednym. To od początku był tak plan, że Ty widziałeś siebie w takiej roli, roli sprzedawcy? Jak trafiłeś do sprzedaży?
MT: Zawsze chciałem być przedsiębiorcą i zakładałem, że będę miał swój biznes. Pod koniec pierwszego roku studiów musiałem znaleźć praktyki i tak się złożyło, że mogłem połączyć pracę z praktykami. To miała być praca na 3 miesiące wakacji. Okazało się, że jest to praca na 11 lat – prócz tego, że daje możliwość rozwoju, to jeszcze mimo tego, że działam w ramach grupy kapitałowej to mam tę swobodę, że mogę tworzyć ten biznes po swojemu. Mieć swoje biura i zespoły korzystając z know-how firmy.
Wyszło to tak, że tak naprawdę poszedłem w kierunku finansów bo tematyką finansów zaraził mnie mój wujek, kupując mi książkę Roberta Kiyosakiego „ Biedny ojciec, bogaty ojciec”. Dziś mam do niej mieszane uczucia, ale dalej traktuję ją z wielkim sentymentem. Pchnęła mnie we właściwym kierunku. A reszta historii to już splot różnych historii. Po studiach pierwsza praca przekształciła się w pracę stałą, do tego poszedłem na drugie studia prawo i podatki, czym uzupełniłem wiedzę o te aspekty podatkowe i stąd moja usługa stała się bardziej kompleksowa. Myślę, że to był ciąg jakiś kropek, które trzeba było połączyć. Idealnie to opisuje Steve Jobs w swoim wystąpieniu dla studentów Uniwersytetu Stanford – jak łączyć kropki i jak pewne rzeczy w życiu ubierają się we właściwą całość.
MG: Tak. Jak słucham tego, co mówisz to widzę jak dużą wagę przywiązujesz do edukacji. A czy są jeszcze takie książki, które dla Ciebie są ważne? Podasz taki spis dwóch, trzech?
MT: Oh, ciężko sprowadzić to do dwóch, trzech!
MG: Jak masz więcej niż 3 pozycje to powiedz!
MT: Chętnie. Teraz Ci się do czegoś przyznam. Zawsze dużo czytałem. W pewnym momencie jak zaczęła mi się rozwijać kariera to się na niej trochę skupiłem i to było moje usprawiedliwienie na zaniedbanie czytania. No i myślałem: „ Skoro idzie dobrze to przecież nie muszę.” Jednak poczułem, że chcę czerpać wiedzę, nie tylko z mojego hermetycznego środowiska, ale też z zewnątrz. Wtedy nasz wspólny znajomy Tomek Rudnik polecił mi spotkania Sales Angels, które akurat wtedy rozpoczynały się w Gdańsku. Tam Bartek Majewski oczywiście zarażał czytaniem książek i to m.in. spowodowało, że zacząłem znów czytać. Paradoksalnie okazało się, że to, że idzie mi dobrze wcale nie znaczy, że nie może iść lepiej. Odkąd wróciłem do czytania czy do pojawiania się np. na spotkaniach Sales Angels i znów jestem głodny wiedzy, widzę największy postęp jaki miałem do tej pory.
MG: Super! To powiedz o tych książkach, żeby czytelnicy mogli skorzystać z pozycji, które polecasz.
MT: Jasne. Pierwsza to Dale Carnegie – „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” – chyba żadnej książki tyle razy nie przeczytałem!
MG: A pamiętasz jak na spotkaniu z Wojtkiem Herrą, on powiedział, że to jest jedna z najbardziej manipulacyjnych książek?
MT: Pamiętam, byłem. Mocno się nie zgodziłem z tym twierdzeniem, to są tylko narzędzia. Pytanie jak je wykorzystujesz. Mi bardzo ta książka otworzyła oczy na pewne rzeczy, które robię w relacjach. Ja się z tym nie zgadzam.
MG: Mhm, rozumiem. Które jeszcze?
MT: Zdecydowanie „7 nawyków skutecznego działania” Coveya, „Getting things done” – Davida Allena – uważam, że to jest fantastyczna książka! Każdemu uporządkuje procesy. Do dziś żałuję, że nie przeczytałem tej książki dużo wcześniej. I jeszcze bym dorzucił „Bogaty albo biedny: Po prostu różni mentalnie” – Harf Eker. Nie biznesowa, lecz taka co każdemu zmienia myślenie.
MG: To już mamy wskazówki dla czytelników. Znam te książki, mogę potwierdzić, że są warte uwagi. Wróćmy do tematu Sales Angels. Czy w ciągu tych 2 lat byłeś na takim, które było dla Ciebie szczególne? Wywarło na Tobie wrażenie?
MT: Będzie to Bartek Majewski i Wojtek Herra. I z nowszych spotkań to również Tristan Tresar. Ja bardzo lubię automatyzację, schematy, więc to wystąpienie też było fenomenalne. O Bartku Majewskim wspominam na początku bo to dzięki niemu wróciłem na tory czytania. Wojtek Herra z kolei mówił o rzeczach, które nieświadomie stosowałem w pracy z klientem w relacjach długofalowych, a nie za bardzo umiałem to przełożyć na mój zespół. On to wyjaśniał i łatwiej było mi to potem skopiować.
MG: Cieszę się bardzo, że tych spotkań, które dobrze pamiętasz było nawet kilka. Dla mnie to była bardzo interesująca i pełna wskazówek wskazówek rozmowa. Bardzo Ci Michał dziękuję!
MT: Dziękuję!
Książki, które poleca Michał:
„7 nawyków skutecznego działania” – Stephen R. Covey
„Getting things done” – David Allen
“Bogaty albo biedny: Po prostu różni mentalnie” – Harf Eker
Linki:
https://www.linkedin.com/in/micha%C5%82-tr%C4%99dowski-8a86a014b/
Zapraszamy do Społeczności Sales Angels!
https://www.linkedin.com/company/sales-angels-spolecznosc-ludzi-sprzedazy
https://www.facebook.com/SalesAngels